Nocna Msza (2021) RECENZJA SERIALU
Mieszkańcy wyspy Crockett stają się
świadkami niezwykłych wydarzeń, a być może nawet
autentycznych cudów, po przybyciu młodego i charyzmatycznego
księdza.
Podszedłem do tego serialu z pełną świadomością,
że będzie to klasyczny do bólu "slow burner".
Nastawiłem się na to, że serial ten niespiesznym tempem będzie
wciągał mnie w świat bohaterów i ich wzajemnych relacji.
Zainwestowałem swój czas i zaoferowałem tej produkcji swoje pełne
skupienie, ponieważ wiedziałem, że na końcu Nocna Msza mi
się odpłaci. Ponieważ wiedziałem, że emocje, którymi jest
podszyta znajdą ujście w satysfakcjonującym finale. Ponieważ
wreszcie, i jest to najważniejsze "ponieważ",
rozmawiamy tu o dziele Mike'a Flanagana.
Mam olbrzymi
szacunek do tego człowieka ze względu na jego sposób myślenia o
fabule. Doceniam brak chwytliwej natychmiastowości, która jest
wszechobecna w dzisiejszych czasach coraz krótszego skupienia i
kurczącej się cierpliwości widza, który jest rozpieszczony przez
nadmiar produkcji do których ma dostęp. Rozgrywa on swoje produkcje
wg własnych zasad i z szacunkiem dla inteligencji widza. Jego
Nawiedzony Dom na Wzgórzu na zawsze pozostanie jednym z
najbardziej wyjątkowych seriali jakie w życiu widziałem właśnie
z tego powodu.
Bardzo szybko wkręciłem się w historię
wyspy Crockett i jej mieszkańców. Uwielbiam inteligentnie napisane
dialogi zgłębiające takie tematy jak poczucie winy czy konflikty
wiary, szczególnie gdy unikają one jednoznacznego osądzania
którejkolwiek ze stron.
Powolna narracja i niekończące się
monologi i dialogi stały się niejako znakiem rozpoznawczym Nocnej
Mszy i trzeba mieć to na uwadze decydując się na seans. Moim
zdaniem ten aspekt stanowi jedną z mocniejszych stron tej produkcji,
ale w pełni rozumiem, jeżeli ktoś stwierdzi, że przydałoby się
tutaj trochę cięć przy stole montażowym. Gdyby się nad tym
zastanowić, Nocna Msza sprawdziłaby się równie dobrze jako
dłuższy, pełnometrażowy film. Elementy horroru przez kilka
pierwszych odcinków pojawiają się okazjonalnie gdzieś tam w tle i
czasem łatwo zapomnieć, że Nocna Msza w ogóle jest
przedstawicielem tego gatunku. Jednakże z każdym kolejnym epizodem
wydarzenia zaczynają przybierać kształt, nomen omen,
apokaliptyczny. Hamish Linklater kradnie show jako Ojciec Paul.
Jeżeli miałbym wybrać jeden element, który sprawi, że szybko o
tym serialu nie zapomnimy, to byłaby to jego charyzma i ekranowy
magnetyzm. Podobnie rzecz się ma z Samanthą Sloyan, która zagrała
Bev Keane - zdeterminowaną antagonistkę o skrzywionym poczuciu
moralności, która w imię religijnego zaślepienia nie cofnie się
przed niczym. Jest ona metaforą największego zła jakim jest
przeświadczenie o nieomylności własnych wyborów i ślepy
fanatyzm.
Nocna Msza to prawdziwa perełka w
bibliotece Netflixa. Zamiast schlebiać masowemu gustowi, rozgrywa
swoją historię na własnych zasadach. Da się wyczuć, że jest to
bardzo osobisty projekt dla Mike'a Flanagana, który chciał
rozliczyć się za jego pomocą z własnymi rozterkami i
przeszłością. Zdecydowanie warto obejrzeć dla oryginalnej i
wielowarstwowej historii, jak i aktorstwa z najwyższej półki.
Nocna Msza (2021)
Reż. Mike Flanagan
Ocena: 9-/10
Komentarze
Prześlij komentarz