Wcielenie (2021) RECENZJA FILMU
Wcielenie opowiada historię Madison, kobiety prześladowanej przez makabryczne wizje morderstw. Jak się okazuje, wizje te nie były tylko wytworem jej wyobraźni. Wszystko to, co w nich widziała wydarzyło się naprawdę. O ich popełnienie podejrzewa ona Gabriela - swojego wymyślonego przyjaciela z dzieciństwa.
Filmy o których mówi się, zę podzieliły widownię i krytyków nie są oczywiście rzadkością, jednak mało który był polaryzujący w takim stopniu, jak Wcielenie. Uwielbienie i niechęć wylały się na produkcję Jamesa Wana w niemal równym stopniu. Jednakże zarówno zwolennicy jak i przeciwnicy tego filmu muszą się zgodzić z tym, że oferuje on przede wszystkim solidną jazdę bez trzymanki. Szczególnie podczas trzeciego aktu, gdzie wszystkie hamulce puszczają a to, co się działo na ekranie oglądałem ze szczęką na podłodze. Jednakże do tego momentu - przyznam szczerze - nie byłem pewien swoich odczuć odnośnie Wcielenia. Miałem oto przed sobą profesjonalnie zrealizowany, ale ostatecznie dość typowy horror z wieloma ogranymi elementami, które w tego typu filmach widzieliśmy już setki razy. Rodzi się więc pytanie, czy w ostatecznym rozrachunku ten film był czymś więcej niż tylko kolejnym takim samym horrorem, kolejną kopią kopii?
Moim zdaniem - tak. To właśnie te ostatnie pół godziny produkcji całkowicie uratowało dla mnie ten film. Zdałem sobie wtedy sprawę, że James Wan tym składa tu hołd horrorom z lat 80tych i 90tych, gdzie rządziły przerysowanie i brak przesadnego traktowania wszystkiego całkiem serio. Za sprawą Wcielenia celebruje on nieco zapomnianą szkołę horroru, która w swojej bezpretensjonalności oferowała widzowi emocjonującą, przegiętą jazdę i której relacja z logiką była - co najmniej - dość skomplikowana. Wan jest pasjonatem gatunku i to widać. Jego celem było zabrać widza na taką właśnie nieprzewidywalną przejażdżkę. Warto zaznaczyć, że miesza on tu koncepcje typowe dla filmów klasy B z iście hollywoodzkim budżetem. James dostał od studia grube miliony i to widać. Pozwolił sobie na oryginalność, na którą reżyser o mniejszej renomie pozwolić by sobie zapewne nie mógł.
Skoro już wspominam o budżecie i wysokim poziomie technicznym filmu - praca kamery była absolutnie fantastyczna. Szczególnie ujęcia z lotu ptaka i kadry śledzące, które sprawiały czasami wrażenie oglądania gry komputerowej. Soundtrack był również naprawdę dobry. Szczególnie naładowany adrenaliną utwór podczas napisów początkowych, który nastraja widza na dynamiczną jatkę spod znaku 300, a niekoniecznie na horror o nawiedzonym domu. Aktorsko Annabelle Wallis dźwiga ten film na swoich barkach. Uważam, że spełniła swoje zadanie wzorowo. Kiedy trzeba wzbudzała naszą sympatię, ale potrafiła być też niepokojąca. Niestety, nie mogę tego powiedzieć o większości postaci drugoplanowych, którzy, uczciwie mówiąc, nie byli jakoś szczególnie tragiczni, ale też ich występów nie można nazwać porywającymi.
Fajne we Wcieleniu jest to, jak próba opisania tego filmu może przeistoczyć się w swoistą grę. Ze względu na to, że możemy rzucać tymi wszystkimi tytułami i gatunkami, które wrzucono do tego filmowego kociołka. Jak np. gdy próbujesz opisać ten film swojemu znajomemu i mówisz mu, że nawiedzony dom spotyka się tu z body horror, który był zainspirowany giallo z odrobiną kina akcji i scenami walki rodem z Matrixa. Nieważne jak niewiarygodnie to zabrzmi, nadal będzie to mniej lub bardziej prawda.
Wcielenie ma oczywiście swoje problemy - liczne dziury fabularne, kilka wątków rozpoczętych i pozostawionych bez wyjaśnienia. Do tego dochodzi kilka niezręcznych scen flirtu, które donikąd nie zmierzają, a które dość nieudolnie próbowały wprowadzić rozluźniający element komediowy. Nie zmienia to jednak tego, że uwielbiam ten film. Jest zakręcony, niezaprzeczalnie kreatywny, świetnie zrealizowany i warto go obejrzeć chociażby dla ostatnich 25 minut. James Wan potwierdził swoje pewne miejsce w czołówce twórców współczesnego horroru. Z jednej prostej przyczyny - ponieważ zależy mu. Zależy mu na tym, żeby widz wyszedł z kina podekscytowany jak małe dziecko tym, co zobaczył. Mógł z łatwością zrobić kolejnego Naznaczonego, ale tego nie zrobił. Wcielenie jest swoją własną bestią.
Wcielenie (2021)
Reż.: James Wan
Ocena: 7/10
Komentarze
Prześlij komentarz